Mimo wysokiego stopnia upośledzenia horrorów głównego nurtu popkultury (tzn. tych z budżetem na 6 zer), głupio byłoby im odmówić, a niestety łatwo byłoby przeoczyć, że pod pewnym względem stanowią o mały włos bezkonkurencyjną forpocztę postępu w kinie naszym powszednim. Myślę o horrorach, które chętnie i odważnie, jak w żadnym innym gatunku, sięgają w muzyce do eksperymentalnych form, niszowych brzmień i niestworzonych instrumentów. Brzmi owa muzyka doskonale, w jakże lichych filmach które ilustruje, wybija się niejednokrotnie na plan pierwszy! Do tego stopnia, że w Annabelle to sekcja smyczkowa dyktuje skoki ciśnienia, wywołując straszne spazmy u widza! Przerażająca kakofonia na młotki, zardzewiały fortepian, ociekające krwią smyczki i cały magazyn instrumentów przywodzących na myśl użytkowy wystrój sali tortur.
To tym ciekawsze, że znaczna ilość horrorów pod patronatem opętań i demonów (22 tytuły z ostatnich lat!), posiada ścieżkę dźwiękową skomponowaną przez tego oto Josepha Bishara.
Oto więc prawdziwa twarz współczesnego stracha! Przy tym nie dziwi lista granych przez niego epizodycznych ról, podsumowana w poniższej liście, serio myślałem, że skonam jak to zobaczyłem:
- Insidious – Lipstick-Face Demon
- The Conjuring – Bathsheba
- Annabelle – Demonic Figure
- Insidious: Chapter 3 – Lipstick-Face Demon
PS Na ładny finał, chciałbym jeszcze wspomnieć soundtrack "Coś za mną chodzi" kogoś zupełnie innego. Nastrój też zupełnie inny - piwniczny ambient w duchu lat 80, ale jakże liryczny bo przeplatający się z melodyjnymi tonami - a bez tejże oprawy, sam znakomity film również straciłby pewnie całą swą siłę rażenia.
Nie jestem pewien, czy dostatecznie wyeksponowałem o co mi chodzi. Do głowy przychodzą mi różne ścieżki dźwiękowe, które są tak awangardowe, że mogłyby śmiało smażyć naleśniki na płonących radiowozach (jak to zwykła czynić każda szanująca się awangarda postępu!). Niekoniecznie z horrorów. Nie o to mi chodziło, że horrory mają monopol na nowe brzmienia, raczej o to ciekawe zjawisko, w którym niemożebnie zgrany i umasowiony gatunek, sięga po niszowe rozwiązania muzyczne - bardzo swobodnie i udanie. Być może, ktoś bardziej zorientowany w temacie, mógłby uznać te utwory za lekki kicz w swym gatunku, ale byłyby to tylko przepychanki o wielkość maczug gigantów z punktu widzenia smerfów.
PS2 A oto, niby już nie a propos, kęs prawdziwie prawdziwej awangardy, tym razem nie docelowo filmowej, ale jakże postępowej - tak samej z siebie. Słuchając tego w drodze przez Poznań, pogrążam się w głębokiej zadumie nad porządkiem w świecie chaosu. Serdecznie polecam, pozwala realizować chociaż część niespełnionej człowieczej duchowości.
I tak, od banalnych strachów, przeszliśmy płynnie do strasznych banałów, ale w tle pierwszych i drugich wciąż przygrywa muzyka eksperymentalna uświęcająca to wszystko, windując na wyższy poziom. Amen.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz