wtorek, 15 marca 2016

Igrzyska dzieci












   Pozwoliłem sobie zaagregować filmy z pociesznego, docenionego za życia, nurtu młodzieżowych fantastycznych opowiastek Young Adult. Traktują o godnym stawaniu młodzieży w szranki z (anty)utopijnymi i dystopicznymi porządkami światów dorosłych.

Zamysł zakłada, w przeważającej liczbie przypadków, taśmową produkcję kolejnych filmów, których fasada zaczerpnięta jest z ogranych motywów "poważnej" literatury fantastycznej. Jednak z marszu podanych stosownym uproszczeniom. Ich celem ostatecznym jest rozdrobnienie najbardziej podniecających idei fantastyki socjologicznej, by móc znacjonalizować je amerykańskimi nastolatkami, przeżywającymi swoje miłosne wielokąciki miłosne. Jak dotąd, niezmienną sztampą pozostaje walka młodzieży ze światem urządzonym głupio i doprowadzonym do katastrofy przez dorosłych (z ustrojem administracyjnym, ale też hm... plemiennymi-klanowymi porządkami jak w Zmierzchu czy Mieście Kości). Światy przedstawione w punkcie wyjścia zwykle już są stracone - środowisko zdewastowane, ustrój totalitarny lub autorytarny. Technologia służy korporacjom do kontroli ludzi. Prawa jednostki są ograniczone do minimum. W takich okolicznościach poznajemy główne bohaterki, gdzie niezgoda na zastane warunki idzie w parze z nastoletnim okresem buntu, podniesionym do potęgi i rozbuchanym na gigantyczną, światową skalę. Romantyczny związek na który krzywo patrzą dorośli albo zakaz wychodzenia z pokoju (do lasu na samotne polowanie, do zakazanego lasu, za mur etc.) mogą stać się zarzewiami rebelii, obalającej stary porządek, będący podstawą tych klasycznych nastoletnich dramatów-klisz. Szkoda że zwykle i tak - ze względu na słabość i zachowawczość scenariuszową - bohaterki, świadomie lub nie, pozostają narzędziami dorosłych. Powtarzane są stare błędy, a obalone tyranie sugerują nieuchronne powtórki z rozrywki. Ostatecznie pazury zawsze przytępi jakiś moralny autorytet z taaką brodą. Tak było w dziełach od Harrego Pottera, przez Igrzyska po Niezgodą. Gdy przyziemne cele zostają osiągnięte - oni znów są razem, ona może wracać późno do domu, a on grać na skrzypcach - stary porządek tylko czeka, by opresjonować następną, przyszłą generację słomianych buntowniczek i buntowników. Bo stare systemy to coś więcej niż czarny charakter, któremu wystarczy utrzeć nosa w ostatnim rozdziale. Szkopuł w tym, że owe rebeliady, są co do zasady niemożebnie naiwne. Jednak uchodzą twórcom płazem. Dlaczego? Ponieważ gdy podziurawiona i poszatkowana historia zaczyna dogorywać na naszych oczach, do głosu dochodzi sekretny składnik.

  Sekretny składnik


  Być może tym składnikiem jest możliwość wczucia się widzów w postaci uczestniczące w akcji. Nieważne, co akurat trapi nasz sztuczny świat i jak niegościnnym stał się miejscem, nieodmiennie główną osią fabuły będą TYPOWE rozterki TYPOWEJ/TYPOWEGO nastolatki/nastolatka. Do tych rozterek należy pierwsza miłość, a wraz z nią wszystkie techniczne kłopoty, pytanie czy to przyjaźń, czy coś więcej, co ze sobą zrobić gdy zgaśnie światło, kująca zazdrość i cała masa innych. Po za tym, nieco na uboczu - oczekiwania rodziców, wybór drogi na przyszłość, akceptacja w środowisku etc. 

  Być może idzie o tęsknotę za czasem, w którym kończy się świat, a wraz z nim obowiązujące nudne reguły i nudne życia. Czas w którym nastolatki mogą pobiegać z łukiem, bezkarnie strzelać do dorosłych i zakochiwać się ze wzajemnością. Czas w którym szare myszki wychodzą z cienia i stają na czele rebelii. 

  Możliwy jest też wariant spiskowy. Najpierw przykład: muzyka którą słychać przy zakupach w Lidlu, czy przekąsce w KFC, to nie jest jakaś tam losowa muzyka. To starannie wyselekcjonowana playlista, skomponowana przez specjalistów muzykologów, doskonale wiedzących, co i kiedy należy zagrać, żeby klienci kupili i zjedli jak najwięcej oraz wrócili jak najszybciej. Indywidualny człowiek z gustem, uzna dźwięki płynące z głośników za sztampę i porutę, ale na masowego, statystycznego odbiorcę (a od tego nie ma jak uciec, wita ponowoczesność) to chyba działa. Chyba podobnie jest tutaj. Spece od muzyki, kostiumów i szeregu innych dziedzin doskonale potrafią zwęszyć co i w jakich proporcjach należy zmieszać. Kto wie.  


 Żywe przykłady


Generalnie koncept przypomina filmowy odpowiednik ludzkiej stonogi, w której na początku jest np. "Nowy Wspaniały Świat" a na samym końcu dogorywa umęczona Niezgodna. W szczególe wygląda to tak, iż sukces Harrego Pottera owocował szeregiem naśladowczych światów fantasy (królową zrzynki pozostaje Miasto Kości, doprawdy...  autorka napisała swoje fan fiction o romansie między Hermioną a Malfoyem, w internecie dobrze żarło, ale żeby zaczęło przynosić autorce szekle, musiała pozmieniać imiona oraz kilka innych detali). Od premiery Igrzysk Śmierci, mniej więcej do teraz, dominuje sztafaż SF (najwierniejsza naśladowczyni to seria Niezgodna, która również dorobi się trzeciej części podzielonej na dwa filmy). Co przyniesie przyszłość? Najbliższa nam jest 5th Wave, która chyba nie zrobi imponującego sukcesu. Z tego co się orientuję, prezentuje czasy nam współczesne z domieszką kosmitów i zbuntowaną survivalową nastolatką. Nie mogę się doczekać. Krótka internetowa kwerenda unaoczniła mi, że w Hollywoodzie praktycznie codziennie podpisuje się umowy o przekazaniu praw do jakiejś młodzieżowej sagi.   

  W powyższym zbiorze kręci się też garść wolnych elektronów, pokroju If I stay, Historia Roja: czyli lepiej zakopać to w ziemi albo It follows

  If I stay posiada wątek fantastyczny, chociaż owszem, to ledwie cząstka w historii zwykłego melodramatu. Jednakże! Koniec końców, bohaterka mierzy się z dylematem "zostać czy nie zostać", w religijnie rozumianych zaświatach (mimo oczywistych skojarzeń w If i stay, prawdziwie chrześcijańską agitkę uskutecznia dopiero The Giver), ciekawe, że woli Boga Ojca ostatecznie nie ulega główna bohaterka, postanawiając wrócić do świata żywych i swojego chłopaka. Realizuje postawione wyżej kryterium buntu przeciw boskiej utopii? A jakże, bardziej się nie da :)

  Historia Roja w zestawieniu pozornie wygląda na pokaz buractwa z mojej strony, ale spokojnie, to nie tak. Trzeba tylko pominąć to, co twórcy chcieli tym filmem pokazać, a skupić na tym, co pokazali. Pewnego młodzieńca, który wraz z grupą rówieśników wyłamuje się z pod opieki dorosłych (doświadczony dowódca Młot, rezygnujący z walki, powodowany przeświadczeniem o daremności dalszego oporu, jest uznany przez walczącą młodzież za zdrajcę). Przystępuje do nierównej walki z zastanym ustrojem (w praktyce, w różnym natężeniu z całym światem dorosłych, bo w filmie zbiór komunistów jest bardzo wszechogarniający, bo to i sołtys się boczy, i nie chce dziewki do ożenku oddać). Cała akcja podąża szlakiem wyznaczonym przez Harrego i Katniss a jedyne odstępstwo to pozorna historyczność prezentowanych wydarzeń. Oczywiście pomijając przy tym, że w towarzystwie wszystkich omawianych tu nastoletnich dysydentów i rebeliantów, nikt o zdrowych zmysłach nie skumplowałby się z Rojem. Harry i Katniss a nawet Niezgodna Tris, to przy Roju wzorce cnót, mądrości oraz samodzielnego myślenia.
  
  Nadludzkim wysiłkiem powstrzymuję się, przed opisaniem dlaczego nieszczęsny filmowy Rój potwierdza wszystkie zarzuty komunistycznej propagandy o faszystowskich bandach. 

  Dlatego płynnie przejdę od występującego tu nieco ironicznie "It Follow". Tym razem sztafażem nie jest ani fantasy, ani SF. To z krwi i kości horror! Trudno o lepszego wyraziciela hm... ideologii tego nurtu, będącego jednocześnie tak odległego w formie i jakości (na +!) od innych wymienionych. Trudno byłoby też znaleźć lepsze tło, dla tego rodzaju opowieści. Zrujnowane Detroit to żywy trup grzechów ojców, a czego nie załatwili ojcowie, to utopiła przyroda - zburzenie dawnego porządku oraz budowanie na gruzach. Właśnie o tym była wcześniej mowa! W świecie pozbawionym dorosłych, rozgrywa się koszmar którego motorem jest inicjacyjna historia grupki nastolatków, swoją drogą, dość sympatycznych - to nie są wymuskane kukły, to są zwykli ludzie! A w tle przygrywa hipnotyzująca muzyka - czyżby przypadek?

   Ciekawą próbą nawiązującą do młodzieżowych widowisk jest "Tajemnica Bridgend". W jakimś takim, trudnym do zdefiniowania czasie, w mieścinie pogrążonej pośród gór i lasów, harcuje osobliwe plemię nastolatków. Kierują się tajemniczym kodeksem, zasadami bezwzględnego siostrzeństwa i braterstwa. Mają wiele pretensji do całego świata, a zwłaszcza do swych rodzin. Ich bunt jest jednak jałowy. Gdy świat nie jest tak prosty jak Igrzyska Śmierci czy Niezgodna, że zabójstwo prezydenta daje reset, wieczną sławę i szczęście. Szarym myszkom którym wydaje się, że są wybrańcami, zgadza się tylko jedno - "wydaje im się". Co prawda, można wybić kamieniem szybę w sklepie, zelżyć policjanta albo, niech tam nawet, odebrać sobie życie. Ale co z tego? Można tylko dorosnąć i powtarzać błędy rodziców, lub umrzeć w świecie urządzonym przez kogoś innego. Pozostaje nihilizm, bo świat i tak ma ich w poważaniu. Choćby nie wiadomo jak tupali, choćby wymyślili sobie nie wiadomo jakie igrzyska i inicjacje.

 

  A propos wspomnianego wcześniej Detroit i krążenia po antypodach gatunku, na koniec czarny koń wyścigu, dzielnie wpisuje się w lejtmotyw, ale jakoś zabrakło mi śmiałości, żeby go wciskać w głównym rzucie, ponieważ realizuje również dojrzałe dylematy (chociaż nie zawsze w dojrzały sposób).

 
PS To wczesna wersja tego wpisu, zapewne będę go jeszcze aktualizował, wymazywał, dopisywał etc. Może przypomnę sobie jeszcze o jakiś "takich" filmach. 
 
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Czym się różni jeden porządny człowiek od drugiego?