piątek, 4 lipca 2014

Primer / Upstream Color




Nowość! 

Będę dodawał po dwa plakaty filmów sci-fi. Najbardziej chciałbym, żebyście dobrze pojęli moje intencje. Oto wyjaśnienie: cała inicjatywa polega na przedstawieniu plakatów, bardzo mi się podobają. W kwestii tekstu, postawię na skrajną prostotę i brak jakiejkolwiek ambicji, nic nowego. 
 Nie pytajcie więc dlaczego i jaki ma to sens, że w człowieku tkwi chęć. A chęci są na te mniej głośne niż należałoby oczekiwać.

Na pierwszy ogień Primer (2004) i Upstream Color (2013). 
Czemu te dwa razem?

    Za reżyserię, scenariusz, montaż, zdjęcia, muzykę, scenografię i odtwórstwo głównych ról odpowiada Shane Carruth. Już samo to budzi podziw. Tego jednak jeszcze mało, bo jego dzieła zaliczają się do wąskiego grona  najbardziej zamotanych a jednocześnie logicznych fabuł w sci-fi. Możecie sobie śmiało oglądać kilka razy, wciąż z poczuciem, że już prawie załapaliście. Prawie.

   Łączy i różni je wszystko. Ilość wzajemnych podobieństw równoważy tylko ilość różnic. Pierwszy, bryluje rzeczową kompetencją i fachowością, dosłownie i wprost wykłada fizykę. Drugi, popisuje się niebywałą ekwilibrystyką formalną: kadry, ujęcia, muzyka, scenografie, spokojnie można porzucić śledzenie treści i odnajdować satysfakcję w samej tylko formie (zwłaszcza mnie łatwo kupić głębią ostrości). 

   Primer bierze na tapetę podróże w czasie. To nie będą jednak te standardowe niefrasobliwe wycieczki rodem z blockbusterowej poetyki zabili go i uciekł. Rzecz potraktowano serio i efekty są tak samo paradoksalne jak w teorii.  

    Upstream - cytując filmweb - film który "nie ma jeszcze zarysu fabuły" i raczej długo tak pozostanie, na horyzoncie nie widać kompetentnych śmiałków gotowych rozwikłać zagadkę. Powiedzmy... rzecz o świadomości... próba odnalezienia człowieka w ssaku? Konieczny ponowny seans.

Prosto podsumowując, ascetyczny Primer jest prymusem w treści a wystawny Upstream w formie.

3 komentarze:

  1. A już się łudziłam, że będziesz komentował plakaty pod względem wizualnym!
    PRIMER ujął mnie bardziej, może dlatego, że UC wygląda z daleka trochę (przez kolorystykę chyba), niczym plakat jakiegoś romansu. Nie wygląda jak typowy film sci-fi, ale może to i lepiej? Kojarzy mi się trochę z innym filmem, sam plakat. Też science fiction, cudowny. Te kolory.

    OdpowiedzUsuń
  2. Szczerze mówiąc do głowy przychodzi mi tylko Awaken, który jeszcze zamierzam tu skopać, przy nadarzającej się okazji. Jeszcze mgliście te kolory kojarzą mi się z różnymi wariantami fryzury w Zakochanym bez Pamięci. Po za tym, do UC inny jest sztandarowy plakat, teraz nieco żałuję, że go nie użyłem. Ale te kolory.

    OdpowiedzUsuń
  3. Trafiony zatopiony, niebieskie włosy to ten trop, którego szukałam.

    OdpowiedzUsuń

Czym się różni jeden porządny człowiek od drugiego?