O blockbusterach miałem nie pisać, bo to nie wypada, ale wystarczy rzucić okiem na ten genialny plakat i od razu każdy pojmie szlachetne pobudki jakie mną kierowały.
Zwykle każdy pierwszoligowy tytuł ma jakieś nieszablonowe plakaty, przykuwające uwagę, rodzące refleksję i pobudzające ciekawość. Zazwyczaj widziane tylko oczami fanów, bo miasta i kina obklejone są zupełnie standardowymi wariantami, podczas gdy perełki są dostępne "dla ciekawskich" w odmętach materiałów promocyjnych w necie. A tu coś takiego... cały Poznań obwieszony różnego formatu plakatami małpy dosiadającej konia. Majstersztyk. Od razu widać, że autorzy nie w ciemię bici, łeb mieli na swoim miejscu. I co niesłychane - sam film dorównał plakatowi, doprawdy, wizyty w multipleksie nie przyzwyczaiły mnie do takiej satysfakcji. Niegłupie, z przesłaniem dla swoich czasów z małpami które nominowałbym do Oscara.
Ewolucja nie tylko dorównuje Genezie, więcej - EWOLUUJE - sprawia, że czekam na 2016, który przyniesie finał trylogii, bardzo niecierpliwie.
Całe to zamieszanie z małpami nakłoniło mnie do odświeżenia oryginału z 1968. Zdecydowanie warto, choćby dla załapania klimatu przed nową trylogią. Na ich tle bardzo niezręcznie kuli się w kącie reamake Burtona, o którym dziś, chyba słusznie, już nikt nie pamięta.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz