Ostatnio
postanowiłem rzucić wszystko i obejrzeć po raz kolejny Walc z Baszirem,
ale zamiast tego, przypomniałem sobie, że Czarodziejska Góra też była
bardzo ciekawa. W to wszystko wplątała się myśl o Persepolis i
konkluzja, że już prawie całkowicie wywietrzał mi z głowy Kot rabina.
O Walcu już tu kiedyś pisałem w całkiem podniosłej atmosferze i z machaniem pięścią uniesioną w słusznym gniewie, pod którymi to słowami już nie podpisuję się tak wyraźnie, ale jednak.
Co innego Czarodziejska Góra to całkiem inna historia. Film który przeszedł zupełnie bez echa a to przecież było takie ciekawe przedsięwzięcie. We Francji powstała animacja o polskim migrancie, który z Polski uciekał po wojnie na zachód, stamtąd, rozczarowany bezczynnością i jałowością intelektualnych roztrząsań, wyruszył do Afganistanu, by tam, wraz z grupą Mudżahedinów walczyć przeciwko ZSRR. Milion metod animacji na metr taśmy filmowej oraz niebywałe a zupełnie prawdziwe losy kogoś na kształt współczesnego Don Kichota.
Persepolis to lektura obowiązkowa każdego przyzwoitego człowieka z dostępem do internetu, o rewolucji religijnych fundamentalistów w Iranie. Wydarzenia poznamy z perspektywy dziewczyny, którą opresyjne państwo zmusza do ucieczki do Francji, w poszukiwaniu upragnionej wolności. Niestety w Europie, czuje się niechciana i niedopasowana, więc wraca z powrotem. Tu źle i tam niedobrze, do stu diabłów.
Kot rabina na podstawie francuskiego komiksu, z tego co pamiętam, to kompleksowa turystyka po kulturze i obyczajach Bliskiego Wschodu z perspektywy żydowskiego kota, który połknął gadającą papugę, przez co posiadł zdolność mowy. Super sprawa, całkiem niepowierzchowne dywagacje na temat istoty Boga i religijnych przykazań przy okazji, bo to był kot rabina.
Oczywiście we wszystkich tych filmach jest mowa o tym, żeby nie być zamkniętym na innych ludzi skurwysynem, pewnie dlatego o nich sobie przypomniałem, bo co wieczór oglądam wiadomości, czy tam czytam na fejsiku co się dzieje, no i zwykle mi się nie mieści w głowie.
Czytam
sobie właśnie "Zdławiony krzyk" o sytuacji kobiet w Afganistanie, żadna
rewelacja, ale kurczę, warto sobie od czasu do czasu przeczytać takie
rzeczy, żeby nie zapomnieć, że bardzo prawdopodobne, że na drugim końcu
świata to też są ludzie, z problemami i presją ogromnie większymi od
naszych, a może nawet niekoniecznie są podrzynającymi gardła
terrorystami. Może to właśnie oni najbardziej cierpią w zamachach terrorystycznych i przez talibańską obyczajowość, o które wcale się nie prosili. Jezu, naprawdę napisałem taki truizm? Jeżu, no a tak się
składa, że to zakrawa na niepopularną opinię.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz