Siedzimy sobie razem, na półoficjalnym spotkanku przy piwie i herbacie. Jak kto lubi, ale komu nieobcą powieścią jest Miliard lat przed końcem świata, temu wiadomo, że najlepiej dyskutuje się właśnie przy herbacie.
Pora i pogoda taka, że lokal raczej pustawy, atmosfera daleka od rewolucyjnego wzmożenia. Znudzenie udziela się również rozmowie, płynie sobie leniwie i dość niezbornie, trudno o coś zahaczyć.
Wtem! Jak z pod ziemi wyrasta grupka patriotycznie wystrojonych i ostrzyżonych wszechpolskich chłopców. Obsiadają nas bardzo szczelnie, wyraźnie bardzo zadowoleni ze swej przewagi liczebnej oraz efektu zaskoczenia.
Wegańska dieta i przywiązanie do rowerów, faktyczne czy urojone, ale obecne, stanowią starter-pack w razem. Głównie dlatego walkowerem oddajemy pierwsze punkty za wrażenie przy ocenie sił.
Zaczyna się od jakiś takich zawoalowanych pogróżek z ich strony oraz od sporej aury tajemniczości w kwestii tego, co tu może się wydarzyć. Zapewne barman tymczasem ukradkiem odbezpieczał strzelbę zawieszoną pod barem.
Ze wszystkich dostępnych możliwości, świat robi się po prostu dziwny. Zgoda, początkowo zrobili piorunujące wrażenie tym swoim abordażem...
Szczególnie imponowało ich zunifikowanie. Czarne bluzy z patriotycznymi detalami. Od razu pełniej można pojąć rozumem idee czarnych czy brunatnych koszul, byle jaka banda, ale ubrana w jednolite barwy, z miejsca budzi większy respekt.
Wracając:
Wracając:
Gdy już usiedli, nie bardzo wiedzieliśmy wszyscy co z tym fantem począć, zaczęło się robić niezręcznie. My nie uciekamy, oni nie gonią. Co teraz? Wyszło cywilizowanie: oto
dwa zwaśnione klany, naturalni wrogowie, wspólnie wiecują przez bitą
godzinę i niewiele braknie a już planowalibyśmy następne półoficjalne wspólne
spotkania przy herbacie! Oczywiście nie, prędzej Dmowski wstąpiłby do PPSu.
Trudno nie zauważyć kontrastów, wszak pogadaliśmy na tematy najbardziej
ich zajmujące, o żołnierzach wyklętych, o uchodźcach, o księdzu
Wąsowiczu (tak, to Pilanin) i innych kilku pomniejszych sprawach, niewartych
przytoczenia, ze względu na lokalny charakter tychże.
Nim pękły między nami lody, wszak początkowo wzajemne stosunki mieliśmy raczej lodowate, w najlepsze trwało przerzucanie się uszczypliwościami. Wszechpolacy, zadowoleni ze swego sukcesu, chcą spotęgować efekt przechwałkami o tym, ile o nas wiedzą, na wzór redłocza. Do tego jakieś mgliste przebąkiwania o kastetach i siłowniach, które rzekomo są wylęgarnią nieprzyjaciół razemitów. Generalnie, wychodzi im tak sobie, bo my o nich też co-nieco wiemy, przecież to jest tylko Piła, wszyscy znają wszystkich. O, z Tobą bracie, to ja chyba chodziłem do przedszkola. Oczywiście to nie jest to, co mówię, bo przecież chodzi o zachowanie powagi. Chociaż w mieścinie takiej jak ta, to trudno osiągalna sztuka. Więc raczej:
— Zdaje się — mówię do jednego z nich — mamy wspólną znajomą, nieprawdaż? — bo faktycznie kojarzę, że pewna poznańska nieszczęsna neonazistka ma jednego z nich w znajomych na fejsie. Wspólni znajomi zawsze cementują nowo zawiązane relacje.
Chłopcy okazali się nie tacy straszni. Jeden coś zdawał się ogarniać, głównie on wchodził z nami w dyskusję, wyraźny lider w nieodłącznej asyście Crabbe'a i Goyle'a. Chociaż nie, w sumie nie chcę ich obrażać. Gdy jeden z obstawy przybocznej się odezwał i wyszło na jaw, że trochę sepleni, zrobiło mi się autentycznie żal. Serio, prawie się rozkleiłem. Reszta wszechpolaków chyba wciąż w gimnazjum, przynajmniej tak im patrzyło z oczu, trudno stwierdzić, ale tego rodzaju to było towarzystwo. No dobra, może liceum.
Byli bardzo rozczarowani, że nie mamy żadnych flag ani przypinek, które mogliby przysposobić. Ktoś zaproponował skalp, ale żart się nie przyjął.
Na tym się skończyło, ale mnie męczyła teoria spiskowa. Coś knuli, widziałem to po nich wyraźnie. Fajnie byłoby gdyby nie, ale trudno jest mi uwierzyć, że to tylko wywiad środowiskowy. Sądzę, że wszystko ponagrywali i wykorzystają to sobie do jakiejś swojej akcji. Nasz najbardziej doświadczony politycznie człowiek, wygłosił kilka eleganckich przemów, dość wyniosłych, jak na mój gust, ale gość jest niezły i potrafi trafić do wyobraźni, więc gdyby potraktować to całościowo, nie byłoby się czego wstydzić, przeciwnie wręcz, ale jak to w barze - padło kilka nieparlamentarnych fraz, które przy odpowiedniej obróbce mogłyby nie wybrzmieć zadowalająco.
Nikt nie podziela mojego paranoidalnego przekonania. Ponoć ich przeceniam.
*
O tak, polityczny wolontariat to dola często najeżona niebezpieczeństwami i do tego niezbyt nobliwa. Czasem zaczynam wątpić, ale wtedy mogę liczyć np. na listy, jak ten poniższy, które dodają mi otuchy i wiarę w to co robię:
Własnie całkowicie mnie utrwaliłeś
w przekonaniu że jesteś totalnym komunistą, osób która mimo
historycznego wykształcenia całkowicie olewa między innymi POLSKIE
TRADYCJE, osoba pozbawioną jakiekolwiek skrupułów, i wypiera się
kultury, która by zrobić dobrze innym sprzeda swojego przyjaciela czy
znajomego tylko po to by zapunktować u jakiegoś Araba, osoba o
mentalności niewolnika, a kiedy wybuchnie wojna i Polska suwerenność
będzie zagrożona będziesz pierwszą osobą która przejdzie na drugą stronę
barykady i będzie działa na szkodę swojego kraju, Boże uchowaj by osoby
twego pokroju kiedykolwiek dostały się do władzy, po tej wypowiedzi już
doszedłen do wniosku ze nawet przebywanie w twej obecności bedzie
potwarzą dla naszego kraju a jeśli nie masz dziadków to pewnie w grobie
się przewracjaą, ja w tym momencie zakończe naszą znajomość a twoja
obecnosć na ziemi naszego kraju jest toksyczna, liczę że jak
najszybciej z naszego kraju wyjedziesz i już nigdy nie wrócisz
etykiety: wyraz oburzenia <3
OdpowiedzUsuń