niedziela, 10 lutego 2013

Naprawdę smutna popijawa

   
 Głupiemu radość, jak to ostatnio zasłyszałem. Szukałem wspomnianej, rzekłbym, jak głupi. To tu to tam. Zaglądałem w poszukiwaniach, pod kamień, pod tapczan i pod dywan. Wzbogaciło mnie to o złotych czterdzieści, ale jakakolwiek poprawa wciąż czaiła się o centymetr dalej niż wyciągnięcie ręki.

    W czym znów mam egzystencjalny problem? W literaturze tym razem. Każda kolejna wizyta w bibliotece i każda kolejna książka, wiąże się z jakąś smutną refleksją i nieubłaganymi wnioskami ontologicznie niepokrzepiającymi, jeśli idzie o kondycje świata ew. jego mieszkańców. Próbowałem na różne sposoby- najpierw zmieniałem biblioteki- ze smutnej osiedlowej, na wesołą spłodzoną przez Unię E. i Miasto S., na monumentalnej Książnicy P. kończąc, potem zmieniałem działy/autorów/narodowości/ gatunki, gdy organizacyjne kombinacje wyczerpano, sięgnąłem do metodologi- godziny czytania/okoliczności/oprawa/podjadanie itp. itd. Nic to, oczywiście nie dało. Wciąż jakbym wypożyczał w kółko tę samą książkę. Jakby zapisane strony zapisała jedna ręka, jakby każda autorstwa jednego umysłu była. Wszystkie zdawały się być efektem ogólnoświatowego plagiatu i odtwórstwa.


    Nawet gdy przysięgałem przed sobą samym, tym razem coś, daj Boże, wesołego, optymistycznego, wiedziony nad-lub przeciwnie właśnie całkiem-naturalną siłą, popełniałem kolejne literackie samobójstwo. Głupiemu radość? Zadręczyłeś się pierwszym tomem niezwykle przygnębiającej historii? Następna wizyta w bibliotece, następna obietnica, dobre intencje, bezwiednie wypożyczenie historii smutnej tom drugi. I choćbym się mocował, pot spłynie mi po plecach, pociemnieje mi przed oczami, nie ma rady, choćbym chciał, inaczej nie dam rady.


    Dopiero Tata, jego nieskończenie głęboka i niezmiernie dwuznaczna w swym geniuszu myśl, oświetliła cały problem. Zasadniczo, wszystko jest smutne, co zostało napisane. Smutne, albo całkiem źle napisane  co też, samo w sobie, jest smutne.


    Nic wesołego. Ot, choćby- Jakub Wędrowycz jest, owszem, zabawny, ale bije z niego taka patologia, że smutny jest w ogólnym rozliczeniu, optymistyczny więc - ni hu hu. Pilch dowcipkuje, a umiera na co drugiej stronie. Nawet Mały Książę jest, może pokrzepiający momentami, ale dojmujący nieskończenie. 


  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Czym się różni jeden porządny człowiek od drugiego?