piątek, 22 maja 2015

Syreny

... ciemno choć oko wykol a wody przybywało.  Jej poziom podnosił się leniwie, więc nawet nie zauważył  momentu w którym zaczęła sięgać do kostek. Impregnowane buty zaczęły w końcu zamakać, a on nie przestawał się dziwić, dlaczego przewoźnik nie uszczelnił tratwy przed przeprawą.

  Przewoźnik zachowywał zimną krew wymijając dryfujące kry. Manewrował wprawnie, zęby miał zaciśnięte. Co jakiś czas o kadłub ocierały się płetwy ogonowe syren. 



- Rzucaj.

  Wypchnął przez burtę śmierdzący pakunek na zanętę. Łódka zachwiała się na wodzie, ale nic złego się nie stało.

- Możesz zaczynać.

  Teraz trochę czarów. Podpalił łuczywo, umieścił na brezentowej łódeczce i upuścił lampionik na czarnej wodzie. Natarte solą, ale jednak nadgniłe niewyprawione kawałki byczej skóry, unosiły się na wodzie wokół  łodzi. Nurt był słaby, niebo było zachmurzone, tak jak trzeba.

  Czasu - jak ostatnio - niewiele, zaklęcie kupione straszną ceną od starej cyganki, było krótkotrwałe i zawodne, ale zwykle działało przy dobrej pogodzie. Gdyby tylko księżyc wyjrzał zza chmur, syren nic nie powstrzyma i wedle życzenia - roztrzaskają i tak ledwo unoszącą się na wodzie łupinę lub od razu porwą kłusowników na strzępy. Może skuszą się na obie możliwości naraz.

  Pierwsza, nęcona światłem i wonią krwawych ochłapów, wynurzyła się dość blisko łódki. W nagrodę została poczęstowała harpunem między żebra. Opadły włosy, zafalował biust, demon zapadł w głębinę. Pierwsza i starczy.

- Mam gadzinę, wiosłuj, zawracamy!

  Po wydostaniu na brzeg, nawet nie uwiązali łodzi, zostawili jak bądź, wiosła pchnęli za siebie. Nerwowymi szarpnięciami wydobyli z wody zdobycz. Zaplątana w wodne zielsko i starą sieć rybacką, wierzgała spazmatycznie. Łowcy unikali tafli wody jak wrzątku, podskakując na błotnistej plaży. Sprawnie udusili i uwinęli cielsko brezentem. Wrzucili na przyczepę, uwalili między wiązkami wilgotnej brzozy. Wsiedli do przeżartego rdzą samochodu, ledwo się, szczerze mówiąc, trzymającego kupy. Zadziwiająco bez trudu odpalił i nawet ruszył, poderwał się w jednym kawałku. W środku zaświstał wiatr, przez powybijane szyby.

  Mężczyźni przestali trząść się ze strachu i zaczęli z zimna. W samochodzie gęstniało od pary wydychanej z płuc oraz wilgoci naniesionej w przemoczonych płaszczach. Jednak najwyraźniej tuż po północy ciepłe masy powietrza od strony pola zaczęły ciążyć ku podmokłej dolinie rzeki. Wiatr zmienił kierunek, wraz z chmurami rozproszył trumienną ciemność. Odbite promienie księżyca oświetlały otoczenie, dodając otuchy. Szybciej niż praca silnika, zaczął ich ogrzewać własny sukces i perspektywa wspaniałego zysku. Dodali gazu i nabierali szybkości. Napięcie ustąpiło, odetkało wylew żółci. 


- Przez tą twoją siaką owaką dziurawą krypę, zamokły mi takie owakie buty!
- Było nie sikać w nie ze strachu.
- Słyszysz co mówię, siaki owaki?! Czemuś jej nie połatał jak trza? Wszystko mokre!
- Wierzył chłop w gusła, aż mu dupa uschła!
- Tee... Bułat, a żeby ci tak...


  Reflektory natrafiły jakiś kształt na drodze. Początkowo wyglądało jak martwe zwierzę, następnie... jak ogromna ryba,  jeszcze troszkę bliżej... syrena na drodze uniosła się na płetwie i rzuciła pod koła. Pojazd przejechał, podskoczył jak na większym wyboju, gdy wydawało się, że poszło dobrze, syrena wyprężyła swoje muskularne ciało i z nadludzką siłą uniosła wraz z samochodem wypychając go z drogi - wprost do bagnistego rowu.

   Dźwięk gniecionej blachy... utknął w gęstych szuwarach...

  Przewoźnik wyleciał przez przednią szybę i jakby wsiąkł w szlamowate podłoże. Jeden reflektor zgasł, a drugi zezował na drogę. Drugi mężczyzna próbował wyswobodzić się z fotela, widocznie się zaklinował. Unurzana w błocie zatykającym skrzela, pełzła w ku niemu syrena, z trudem łapiąc oddech w ludzkie płuca. Raczej nie zdąży wrócić do wody. Przetrącony kręgosłup i złamany ogon to wyrok śmierci nawet dla nadludzkiej istoty, ale nic jej nie powstrzyma przed pomszczeniem siostry.

Fossil of the Haraldskaer Mermaid displayed in the National Museum(nationalmusset) in Copenhagen, Denmark.

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Czym się różni jeden porządny człowiek od drugiego?